Niedawno rozmawiałem z Carstenem Brinkschulte, współzałożycielem i dyrektorem generalnym Dryad. Oto niektóre z naszych dyskusji na temat Silvanetu i jego reakcji na rosnące globalne obawy związane z pożarami lasów.
Carsten, opowiedz mi trochę o sobie, Driadzie i swoim produkcie, Silvanet.
Pracuję w telekomunikacji od 25 lat. W tej przestrzeni uruchomiłem trzy startupy i trzy wyjścia, w obszarach infrastruktury sieci 4G, komunikacji mobilnej, usług komunikatorów internetowych i zarządzania urządzeniami. Założyłem Driadę w 2020 roku z pięcioma współzałożycielami. Driada to firma, którą nazywamy „wpływem na zysk”. Misją jest bycie ekologicznym, a nie tylko ze względu na PR. Chcemy mieć pozytywny wpływ na środowisko, ale także osiągać zyski, aby mieć większy wpływ.
W 2023 r. uruchomiliśmy Silvanet, aby skupić się na bardzo wczesnym wykrywaniu pożarów lasów, ponieważ mają one niszczycielski wpływ na środowisko, w szczególności na globalne ocieplenie. Co roku pożary lasów na całym świecie emitują od sześciu do ośmiu miliardów ton CO2, co stanowi 20% globalnych emisji CO2.
Naszą misją jest ograniczanie pożarów powodowanych przez człowieka. Podpalenia, lekkomyślność, wypadki i awarie techniczne są przyczyną 80% pożarów. Chcemy zapobiegać utracie różnorodności biologicznej i emisji CO2, ale także walczyć ze stratami gospodarczymi, bo pożary powodują ogromne szkody. Najniższa kwota wynosi około 150 miliardów dolarów, ale liczba ta może sięgać nawet 800 miliardów dolarów rocznie, w zależności od tego, jak spojrzeć na statystyki.
Jakie jest Twoje rozwiązanie?
Silvanet to kompleksowe rozwiązanie: czujniki, infrastruktura sieciowa i platforma chmurowa. Opracowaliśmy czujnik gazu zasilany energią słoneczną, który wbudowaliśmy w las: można go zawiesić na drzewie. To jak elektroniczny nos, który wyczuwa ogień. Nie ma potrzeby stosowania otwartego ognia: ktoś może wyrzucić papierosa, a następnie, w zależności od wiatru i innych parametrów, znajdujący się w pobliżu czujnik powinien być w stanie wykryć go w ciągu 30 do 60 minut.
Uruchamiamy wbudowaną sztuczną inteligencję na krawędzi czujnika, aby rozróżnić, na jakie zapachy narażony jest czujnik. Gdy czujnik wykryje pożar, wysyła alarm.
Czujniki zasilane są energią słoneczną. Panele słoneczne są dość małe, ale wystarczająco duże, aby zasilać elektronikę za pośrednictwem superkondensatora w celu magazynowania energii. Nie ma tak dużej gęstości energii jak bateria, ale nie ma to wad. Litowo-jonowy byłby głupim pomysłem, ponieważ może ulec samozapłonowi. Nie chcieliśmy wnosić do lasu podpałki.
Jasne, pod drzewami nie ma zbyt wiele bezpośredniego światła słonecznego, ale superkondensatory działają dobrze w niskich temperaturach i nie mają ograniczeń pod względem cykli ładowania. Całość jest bardzo efektowna. Dbamy o to, aby nie zużywać nadmiaru energii.
Następnie, ponieważ jesteśmy w środku lasu, generalnie nie mamy łączności 4G ani innej, więc Silvanet działa jak sieć mesh IoT. Do komunikacji używamy LoRaWan, który działa jak Wi-Fi, ale z mniejszą mocą i większym zasięgiem: może komunikować się na kilka kilometrów. Dodaliśmy topologię siatki, ponieważ LoRaWan nie ma siatki. Nikt inny tego nie zrobił, o czym wiemy.
Siatka pozwala na pokrycie dużych obszarów bez pobliskiego źródła zasilania! Czujniki komunikują się z głębi lasu za pośrednictwem siatki z bramą graniczną. Następnie platforma w chmurze przechwytuje dane, analizuje je bardziej szczegółowo i wysyła powiadomienia do strażaków.
Jak wygląda wdrożenie?
Gęstość wdrożeń zależy od klienta. Zwykle masz nieregularne wdrożenia, w których koncentrujesz się na obszarach o wysokim ryzyku i dużej wartości. W odległych lokalizacjach instalujemy mniej czujników, ale w obszarach takich jak wzdłuż dróg, autostrad, ścieżek spacerowych, linii energetycznych i torów kolejowych, gdzie występuje najwięcej pożarów, instalujemy ich znacznie więcej.
Ludzie nie rozpalają pożarów w środku lasu. Robią to na szlakach turystycznych, gdzie ludzie wyrzucają papierosy, ognisko wymyka się spod kontroli lub nie jest odpowiednio ugaszony. W pozostałych przypadkach może to być pożar spowodowany piorunem, linią energetyczną, na którą upadło drzewo, lub nawet iskra spowodowana przez pociąg, powodując pożar prerii, który przekształca się w pożar buszu, a następnie pożar lasu.
Kończymy ze zmienną gęstością. Aby uzyskać szybki czas wykrywania, potrzebny jest jeden czujnik na hektar, czyli około trzech akrów, a następnie jeden czujnik na łącznie pięć hektarów.
Inne rozwiązania obejmują optyczne systemy satelitarne, które monitorują pożary z kosmosu w celu ich wykrywania za pomocą kamer na podczerwień, lub kamery naziemne, które mogą zobaczyć smugi dymu unoszące się nad drzewami. Wszystkie te systemy mają sens. Satelity są przydatne do sprawdzania, dokąd zmierzają duże pożary, ale wykrywanie ich następuje z opóźnieniem. Kamery są również skuteczne, ponieważ są bliżej akcji.
Czujniki elektroniczne są prawdopodobnie najszybsze, ale nie mogą być wszędzie. Ideałem byłoby zatem wdrożenie wszystkich trzech systemów. Kamery zapewniają lepszy przegląd, a satelity dają szerszy obraz. Można skoncentrować systemy czujników na obszarach wysokiego ryzyka i dużej wartości, np. w interfejsie, gdzie ludzie wzniecają pożary, ale pożary również ich dotykają.
Czy masz przykład?
Mamy pilotażowe wdrożenie w Libanie. Rozmieszczenie było bardzo gęste, ponieważ jest to tak zwany interfejs między przyrodą a miastem: ludzie mieszkają na wsiach, prowadzą działalność rolniczą i mieszkają w lasach. Jest to obszar wysokiego ryzyka i wysokiego ryzyka, ponieważ w przypadku pożaru istnieje duże ryzyko, że się rozprzestrzeni i przerodzi się w pożar, co będzie katastrofą.
W ramach projektu pilotażowego w ciągu około 30 minut wykryliśmy niewielki pożar. Początkowo sztuczna inteligencja czujnika obliczyła na podstawie analizy gazu 30% prawdopodobieństwo, że był to pożar. Być może wiatr zmienił się wraz ze spadkiem prawdopodobieństwa, a następnie około 30 minut później sztuczna inteligencja wykryła więcej dymu i „zdecydowała”, że w rzeczywistości był to pożar.
Jak jest w interesach?
Staramy się utrzymywać ceny na jak najniższym poziomie: chociaż nasze czujniki są produkowane w Niemczech, kosztują mniej niż 100 euro. Za obsługę chmury pobieramy opłatę za usługę, rozliczaną w skali roku, ale są one również niedrogie.
W zeszłym roku sprzedaliśmy 20 000 czujników na całym świecie. Obecnie mamy 50 obiektów w Europie Południowej (Grecja, Hiszpania i Portugalia), a także w Stanach Zjednoczonych, Kalifornii, Kanadzie, Chile i tak odległych miejscach, jak Korea Południowa. Mamy także oddelegowanie do Wielkiej Brytanii wraz z National Trust. Mamy też trzy lub cztery lasy w Niemczech, w Brandenburgii, które są bardzo narażone na pożary i bardzo suche.
W tym roku planujemy dostarczyć ponad 100 000 czujników. Zwiększamy produkcję, aby móc sprostać temu wolumenowi. Jesteśmy odpowiednio finansowani przez fundusze venture capital: właśnie w połowie marca zebraliśmy dodatkowe 5,6 miliona dolarów, aby napędzać obserwowany przez nas wzrost.
Celem jest wyjście poza ogień: po zainstalowaniu sieci w lesie można zrobić znacznie więcej. Rozpoczynamy prace nad dodatkowymi czujnikami, takimi jak czujnik wilgotności paliwa, który może mierzyć ryzyko pożaru na podstawie pomiaru wilgotności paliwa na ziemi, dendronometr mierzący wzrost drzew oraz urządzenie wykrywające piłę łańcuchową do wykrywania nielegalnego wyrębu.