Z podsłuchów więziennych cytowanych przez sędziów w dokumentach sądowych uzyskanych przez BuzzFeed News wynika, że Andrew rzekomo miał nadzieję uciec do Dubaju pod pretekstem poddania się tam leczeniu. (Zjednoczone Emiraty Arabskie nie mają umowy o ekstradycji z Rumunią). Przedstawiciel Tate powiedział Daily Mail na początku marca, że ciemna plama na płucu Andrew to „najprawdopodobniej guz”. Jednak Andrew wyjaśnił później na Twitterze, że plama była w rzeczywistości blizną „po starej bitwie”. Władze odrzuciły prośbę Andrew o podróż.
Eugen Vidineac, prawnik rodziny Tates, zdementował pogłoski, jakoby bracia mogli próbować uciec. „Mają dom i dzieci w Rumunii, toczy się w ich sprawie śledztwo, nie ma powodu do ucieczki” – powiedział lokalnym mediom. Mateea Petrescu, rzeczniczka rodziny Tates, powiedziała BuzzFeed News: „Jeśli chodzi o ich wyjazd z kraju, częściowo ujawnione podsłuchy pomijają kontekst, [namely] Andrew planuje udać się do Dubaju ze względów zdrowotnych tylko wtedy, gdy pozwala mu na to jego status.
Władze rumuńskie stwierdziły również, że Tates zachęcali swoją armię zwolenników do wysyłania wiadomości do co najmniej jednej rzekomej ofiary, prosząc ją o wycofanie oskarżeń. „Komentarze te prawdopodobnie wywołają u ofiary stan strachu ze względu na groźny ton, jakiego używają, aby zachęcić ją do zmiany zeznań dotyczących oskarżonej w sprawie” – zauważył sędzia w lutym w podsumowaniu sprawy.
(Sulaiman Ahmed, osobowość internetowa popierająca Tate, 18 lutego napisał na Twitterze, że udał się do Palm Beach na Florydzie – rodzinnego miasta jednego z kluczowych świadków w sprawie – „dla ważnej historii.” Nic jednak nie wskazuje na to, że Ahmed, który nie odpowiedział na prośbę BuzzFeed News o komentarz, faktycznie spotkał się ze świadkiem lub jego rodziną.)
Ponadto w grudniu amerykańska firma prawnicza reprezentująca braci wysłała do kobiety na Florydzie pismo o zaprzestaniu działalności, wzywając ją do wycofania się pod groźbą postawienia jej zarzutów o zniesławienie. Władze rumuńskie postrzegają list jako element układanki rzekomego zastraszania.
Inna amerykańska prawniczka rodziny Tates, Tina Glandian, która należy do ich rumuńskiego zespołu prawnego, podkreśliła niedawno mediom, że jej „firma nie była zaangażowana w wysyłanie pisma z żądaniem”. Petrescu powiedział BuzzFeed News, że list stanowił „LEGALNE działanie w Stanach Zjednoczonych”, dodając: „Te podejrzenia są nieaktualne, biorąc pod uwagę, że sędziowie sądu apelacyjnego zdecydowali o umieszczeniu ich w areszcie domowym”.